Ze stolicy - na wiejskie tereny
Nieco ponad tydzień temu rozmawialiśmy o człowieku, który odważył się przenieść z Moskwy do białoruskiej wioski. Ale jeśli uważasz, że jest to odizolowany przypadek, to się mylisz.
W pobliżu znaleźliśmy bardzo podobną historię, w której ludzie wymieniali komfort miejski na proste wiejskie szczęście na jeziorze. I to nie jest reklama malowniczego regionu Brasławia, to tylko życie. Nasza dzisiejsza historia opowiada o Julii Terentyevie i jej rodzinie, która zdecydowała, że czują się znacznie szczęśliwsi na wiejskim odludziu niż w Mińsku.
Przeprowadziliśmy się trzy lata temu - mieszkamy tu trzy lata i dwie zimy. Wcześniej mieszkali w jednej z najbardziej zielonych dzielnic Mińska - w Uruchje. Mieliśmy własne 2-pokojowe mieszkanie, w którym dokonaliśmy dobrego remontu i wymieniliśmy go na ten dom nad jeziorem, w którym teraz mieszkamy.
Wiele osób żyło zwykłym życiem - córki chodziły do przedszkola, szkoły, uczęszczały na wiele klas rozwojowych - najstarsze dobrze rysuje. Mój mąż pracował, ja też. Często przyjeżdżaliśmy do Braslavu w weekend, czuliśmy, że jesteśmy tutaj szczęśliwi. Dużo podróżowaliśmy po okolicy, tutaj byliśmy szczęśliwi, wracając do stolicy, trochę smutni.
Moi przodkowie byli Starymi Wierzącymi i przybyli na te ziemie wiele lat temu. Babcia mojego męża przeprowadziła się tutaj z Syberii. Ogólnie rzecz biorąc, Braslavschina to niesamowita kraina. Przeplatają się tu dawni wierzący i polskie tradycje, ludzie są bardzo mili i lojalni wobec siebie.
Przeprowadzka była wspólną decyzją naszej rodziny. Zawsze były pomysły, plany, marzenia, a kiedy zobaczyli ten dom, poczuli, że to nasza szansa na życie w wygodnym i wygodnym (w naszym rozumieniu) środowisku.
Krewni spokojnie zareagowali na naszą decyzję. Jesteśmy dorosłymi i utalentowanymi ludźmi, nie mamy zależności z krewnymi, więc mogliśmy dokonać wyboru. Ci, którzy nas znają, zrozumieli nasz wybór. Potępienie miało miejsce tylko na niektórych forach, po tym jak publikacja pojawiła się w Internecie i opowiadała o naszym pomyśle. Dziwne i fantastyczne opcje zostały wypowiedziane na temat powodów naszego ruchu. Jednocześnie wiele osób znalazło nas w sieciach społecznościowych, zadawało pytania, szukało wsparcia, a nawet konsultowało się w sprawie przeprowadzki do naszego regionu. Byłem zaskoczony, że naprawdę wiele rodzin z dziećmi marzy o zamieszkaniu z dala od miasta, pod warunkiem, że będą miały na to możliwości finansowe..
Teraz wszystkie granice między miastem a wsią są bardzo rozmyte i arbitralne. Wydaje nam się, że w porównaniu z miastem korzystamy tylko. Mamy nowoczesny dom z wszelką komunikacją. Nikt w ogóle nie wyłącza ciepłej wody. My decydujemy, jak długo potrwa sezon grzewczy - możemy włączyć ogrzewanie lub ogrzać piec. W odległości 5-7 kilometrów znajdują się te same hipermarkety, co w mieście. Jest internet. Jak dotąd, w naszej okolicy, ze wszystkich korzyści dostępnych mieszkańcom miasta, jest tylko pizza lub sushi.
Nawiązały się również dobre stosunki sąsiedzkie z rdzennymi mieszkańcami wsi - zawsze będziemy przychodzić sobie z pomocą, ale jednocześnie mamy bardzo dyskretną komunikację, staramy się nie przeszkadzać sobie nawzajem. Teraz nie ma takiej debaty nad ziemią, jak kiedyś - wystarczy dla wszystkich. Byłaby chęć i siła do pracy.
Marzę, aby zajmować się ogrodnictwem ekologicznym - chcę uprawiać maliny i jeżyny. Wspaniałe jabłonie wyrosły na naszej stronie, dodaliśmy nowe odmiany, nabyliśmy sadzonki strefowej moreli, posadziliśmy śliwki, wiśnie, brzoskwinie, gruszki i orzechy włoskie. Zbieram piwonie i lilie, bardzo kocham bzy - posadziliśmy wiele różnych odmian, a także pachnący jaśmin.
W ogrodzie uprawiamy dużo zieleni - wszelkiego rodzaju sałatki, których nasiona znaleziono, koperek, marchew, bazylię, rukolę, trochę ziemniaków, kalafior. Mamy mały ogród, jego głównym zadaniem, a raczej edukacyjnym, jest nauczenie dzieci, jak dbać o rośliny, zrozumieć procesy wzrostu.
W przeciwieństwie do bohatera poprzedniej publikacji, nie zajmujemy się agroturystyką - odwiedzają nas tylko przyjaciele, znajomi i znajomi znajomych. Agroturystyka jest raczej trudnym biznesem i tak naprawdę zawsze jest projektem autorskim. Ludzie, którzy w nim pracują, są dla mnie osobiście bohaterami, ponieważ wielu naszych turystów nadal postrzega właścicieli jako personel serwisowy i chce z nimi współpracować za „5 centów” zgodnie z tureckim pięciogwiazdkowym systemem hotelowym.
Ale jeśli zdecyduję się otworzyć dom wiejski, nazywam go „White Alabay”, ponieważ główną cechą naszego domu są piękne, duże, białe owczarki środkowoazjatyckie.
Dwa lata temu kupiłem budynek starej szkoły, zbudowany z powrotem w Polsce. Chciała tam zbudować dom, do którego przyjeżdżaliby ludzie, rodziny z dziećmi mogły się zrelaksować i jednocześnie czuć się jak właściciele - odchwaszczać ogród, doić kozę, karmić króliki. Wydawało mi się, że takie wakacje przydadzą się zwłaszcza rodzinom ze specjalnymi dziećmi. Zaplanowano, że specjalista poradzi sobie z nimi, co da matkom szansę na odpoczynek. Projekt miał nawet inwestora. Niestety biurokratyczne opóźnienia nie dały szansy na realizację projektu - inwestor po prostu nie czekał. Jest to bardzo piękne miejsce i byłoby wspaniale, gdyby istniała rodzina, która chciałaby uprawiać rolnictwo ekologiczne i przyjmować gości.
Teraz mamy wiele nowych planów. A fakt, że nie mieszkamy w stolicy, nie jest przeszkodą. Mój mąż jest bardzo poszukiwanym prawnikiem. Ma kilka poważnych specjalizacji, naprawdę pomaga ludziom, a jego liczba jest przekazywana z ręki do ręki. Dlatego jego klienci zawsze na niego czekają i są gotowi do podróży nawet 500 kilometrów, aby uzyskać wysokiej jakości pomoc prawną. Często musi podróżować w interesach, ale robił to, kiedy mieszkaliśmy w mieście. Pomagam mężowi i pracuję przez Internet. Teraz mamy jeszcze kilka biznesplanów, więc na pewno nie będziemy się nudzić.
Nie planujemy powrotu do miasta, ale wykorzystujemy jego możliwości - jedziemy na wycieczkę, do wycieczek, do parków wodnych. I chociaż nie widzimy potrzeby kupowania mieszkania w mieście, nie wykluczamy tego. Wszystko zależy od tego, gdzie nasze dzieci decydują się na edukację..
Jesteśmy szczęśliwi, żyjemy według własnych zasad, cieszymy się tym, co daje nam natura, cenimy chwile i staramy się wychowywać dzieci z myślącymi, emocjonalnymi ludźmi. A kiedy dorosną, podejmą własne decyzje, w tym gdzie zamieszkać - w mieście lub na wsi, a my uszanujemy ich wybór. Chociaż syn obiecuje, że kiedy dorośnie, stanę się mały i kupi mi zabawki i lody.
Redaktorzy po.sadfaninfo.com życzą Julii i jej rodzinie nieskończonego szczęścia w pięknych wiejskich krajobrazach.